Była już noc,błądziłam po lesie,padał deszcz,szczerze to była już burza.Byłam głodna ,na dodatek doskwierało mi zimno.To ciągnęło się już od 4 godzin...Byłam przemoczona.Nie miałam schować się pod drzewem,jeszcze chciałam żyć,a nie paść trafiona piorunem.Nie było w okolicy miejsca,w którym mogłabym uniknąć "powodzi". Więc człapałam dalej,nie wiem ile dokładnie czasu minęło kiedy wdepnęłam w dość sporo błoto,szybko z niego wyszłam,już wiem jak się czują świnie....Samotność,to był mój największy problem.Nie przywykłam do tego,że przez tak długi czas nie napotkałam żywej duszy i byłam sama.Zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu,no ale cóż,muszę to jakoś przeboleć. Kiedy usłyszałam głośniejszy grzmot niż wcześniej,o dziwo,przeraziłam się i ruszyłam biegiem przed siebie,potykałam się o pojedyncze kamienie.Zamknęłam oczy,miałam już dość tej burzy,miałam dość błota,dość deszczu i dość tej samotności.Biegłam coraz szybciej,aż wpadłam na jakiegoś wilka,nadal nie otwarłam oczu....
Ktokolwiek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz