Zdziwiła mnie.Nie dość że wie o mojej rasie to jeszcze ma tuż pod nosem zjawiska magiczne.Po prostu dla mnie to był szok!
-Zatem chodź-spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.Ruszyliśmy w stronę gór.Szczerze..Było co podziwiać.Wysokie góry pokryte niebywale zieloną trawą.Coś pięknego.Miałem ochotę wbiec jak najprędzej na sam szczyt.emocje mnie żarły.Nie...Dłużej nie wytrzymam...-Berek!-Krzyknąłem i klepnąłem lekko waderę.Popędziłem przed siebie.Wadera pobiegła za mną.Po chwili Skoczyłem w powietrze i przyjąłem postać smoka.Poszybowałem w śród chmur.Dawno nie czułem uczucia wolności.Teraz wiem jak to jest.
-Ej!Grasz nie fair!-krzyknęła Luis.Zniżyłem się i przyjąłem ponowną postać wilka.Pobiegliśmy jeszcze chwilę i zwolniliśmy tępo.Kiedy tak szliśmy nagle zauważyłem że zza krzaków wystają wielkie skrzydła o kolorach tęczy.
-Luis, co to jest?-spytałem niepewnie
-To pewnie jeden z wielkich motyli-odpowiedziała i podeszła do krzaków-Widzisz?-powiedziała i urwała gałązkę rzucając ją w stronę istoty.Ta wpadła w panikę i zaczęła gwałtownie machać skrzydłami.Po chwili uniosła się w powietrze i rzeczywiście...Luis znowu miała rację
-2-0 dla ciebie.-powiedziałem
Luis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz