Była burza. Lubiłam burze, więc sobie wyszłam do lasu oczywiście unikając drzew. Poczułam bieg. Ktos na mnie wpadł. To była jakaś czarna wadera z niebieskim ogonem i "grzywą" jak u koni. Miała zamknięte oczy
- Uwazaj
Powiedziałam wstając i otrzepując się z błota. Waera się trzęsła i otworzyła oczy. Jeszcze bardziej się przestraszyła
- K-kim jesteś
Jąkała się
- Salvaya ubrudzona w błodzie
Powiedziałam ironicznie
- A ty?
- Kikaru
Powiedziała szeptem. Uśmiechnełam się
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię
Próbowałam, aby Kikaru przestała się bac chodź troche
<Kikaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz